Oświęcim – Oświęcim-Brzezinka (27.04.1940 – 27.04.2010)
Miarą wydarzenia dziejowego jest ilość oficjalnych wypowiedzi na jego temat, wygłaszanych publicznie w okolicznościach rocznicowych. Kiedy takich głosów zabraknie, każde wydarzenie staje się epizodem. I nie są ich w stanie zastąpić okazjonalne artykuły, czy specjalny komunikat PAP; ten ostatni, opublikowany w siedemdziesiątą rocznicę wydania rozkazu o utworzeniu obozu koncentracyjnego Oświęcim-Brzezinka, beztrosko odpisano z Wikipedii.
Powody świętowania daty wyzwolenia obozu (27 I 1945) są oczywiste, powodów do świętowania rocznicy dnia jego założenia nie ma. Jest to natomiast znakomita okazja do przypomnienia podstawowych faktów, byle nie z internetowej encyklopedii. Może to być też dla każdego – nie trafiająca się znów tak często – sytuacja do staranniejszego namysłu nad choćby jednym stwierdzeniem, które – mimo, że z komunikatu PAP – wydaje się istotne.
Kluczowe stwierdzenie tej wypowiedzi: bardzo ważne, prawie bezdyskusyjne i skłaniające do refleksji zapisano w zdaniach: Obóz koncentracyjny stał się miejscem przetrzymywania 1,3 miliona osób i pochłonął 1,1 miliona ofiar: 960 tysięcy Żydów, 70-75 tysięcy Polaków, 21 tysięcy Romów, 15 tysięcy jeńców radzieckich, 10-15 tysięcy więźniów innej narodowości. Jednak zdecydowana większość ludzi trafiających do Auschwitz-Birkenau nie doczekała się statusu więźniów. Byli to Żydzi zwożeni przez nazistów [ci naziści to Niemcy, ale w brunatnych koszulach] z gett i obozów przejściowych z terenów całej okupowanej Europy. Po selekcji i odseparowaniu od najbliższych przebywali ostatnią drogę z rampy kolejowej do rozbieralni, skąd byli wyprowadzani do komór gazowych i w ciągu 20 minut pozbawiani życia. O tym co działo się z tymi najbliższymi papowski komunikat milczy.
W encyklopedii drukowanej można przeczytać, że ofiary krzykiem i biciem zmuszano do opuszczenia wagonów, polecano im się ustawić dwa szeregi (osobno kobiety z dziećmi, osobno mężczyźni), następnie oficerowie SS (zwykle lekarze) dokonywali selekcji – co było wyjątkiem w ośrodkach zagłady – kierując pewną część przybyłych, uznanych za zdolnych do pracy, do obozu. Wybranym – w praktyce – pozostawało kilka tygodni, najwyżej kilka miesięcy życia. Oznacza to, że wśród 200 tysięcy, którzy wyszli żywi z Oświęcimia, Żydów, którym dane było szczęście być aż więźniem obozu, było mniej niż niewielu.
Nietrudno domyślić się, dlaczego ten sam obóz dla Żydów znajduje się – także, ale bynajmniej nie głównie z tego powodu – na jednej, dla Polaków zaś na zupełnie innej mapie pamięci.
Jak wygląda ta pierwsza mapa 27 kwietnia 2010 w mediach żydowskich, z zwłaszcza izraelskich, warto by skądinąd sprawdzić.
Justyna Banachiewicz
Auschwitz – Auschwitz-Birkenau (27.04.1940 – 27.04.2010)
The measure of an epic event is the amount of official statements voiced in the matter, publicly during anniversary commemorations. When those voices are not uttered, the whole event becomes but an episode. Nor can they be supplemented by an article or an special press release by the Polish Press Agency (PAP); the latter – published on the day of the 70th anniversary of Himmler’s order of establishment of Auschwitz – was carelessly copied from the Wikipedia.
The reasons to celebrate the liberation of the camp (27 January 1945) are obvious, the reasons to celebrate its establishment are null. It is however a great opportunity to recall the basic facts, as long as they do not come from an internet encyclopedia.It can also be an excellent opportunity – that does not come so often – to reflect on at least one sentence, that – despite its provenance, the PAP release – seems important.
This key sentence: unequivocal and thought-provoking reads as follows: The concentration camp became a place for holding 1.3 million people and it consumed 1.1 million victims: 960 thousand Jews, 70-75 thousand Poles, 21 thousand Rome, 15 thousand soviet Captives and 10-15 thousand prisoners of other nationalities. Most of people brought to Auschwitz-Birkenau did not however even linger long enough to obtain the status of a prisoner. These people were Jews brought in by the Nazis [these Nazis were Germans in brownish shirts] from ghettos and transit camps from the entire occupied Europe. After the selection and being separated from the loved ones they went on their last journey from the train ramp to the undressing room, from where they were taken to the gas chambers and deprived of life within 20 minutes. What would happen to the loved ones – the release keeps silent.
In a real, printed encyclopedia one may read that the victims were forced by shouting and hitting to leave the wagons, align in two rows (one for women with children and one for men). Next the SS officers (usually doctors) would perform the selection – which was specific only for death camps – and subsequently direct part of the incomers, recognized as suitable for work, to the camp. The chosen ones – in practice – had only a few weeks, few months at most left to live. This means that among the 200 thousand prisoners who survived Auschwitz, the Jews, who were given the privilege of the prisoner status, were less than few.
It is not difficult to understand then why, the same camp is for the Jews – also but only just because – on one, and for the Poles on a completely other map of memory.
How did this first map look like on April 27th, 2010 in the Jewish media, and specifically in the Israeli media, it would be worth to find out.
Kilka uwag:
a) Liczba komentarzy oficjalnych do wydarzenia nie jest miarą jego wielkości. Od tego jest ocena na podstawie wiedzy historycznej. Wiele oficjalnych komentarzy mówią politycy dla serwisów informacyjnych, gdy tak naprawdę wydarzenia te nie mają żadnego znaczenia.
b) Niekomentowane publicznie wydarzenie staje się epizodem dla ignorantów, nie dla ludzi którzy, gdy chcą to znajdą pożądane informacje. Media nie są ponad osiągalnymi źródłami wiedzy.
c) Jeśli podaje się kontrowersyjną tezę (vide: kopiowanie z portalu informacji przez PAP) wypada zamieścić odnośnik do tej informacji, tj. niezbity dowód, że to PAP napisał ów stwierdzenie później niż ktoś na Wikipedii, a nie np. Wikipedia zamieściła informację PAP sprzed paru lat, która jest rokrocznie eksploatowana. Tak to każdy może powiedzieć, że komentowany przeze mnie, taki sobie jakościowo, Pani tekst stworzył ktoś inny. Jeśli rzuca się oskarżenia (PAP to nie byle jakaś tam instytucja), to dla przyzwoitości i profesjonalizmu warto tezę tę obronić.
d) Nie wydaje mi się by padło stwierdzenie o świętowaniu rocznicy założenia obozu, tylko o obchodzeniu jej. Dobór słów przeczyłby wykształceniu choćby podstawowemu z języka polskiego. Uważam to za nadużycie.
e) Po co komunikat PAP ma zabierać głos o tym, co stało się z najbliższymi? Czy domorosła dziennikarka wie czym różni się PAP od np. Życia na Gorąco?
f) Proszę podać jaka to „papierowa encyklopedia”. Co to w ogóle za stwierdzenie kogoś, kto prawdopodobnie jest pełnoletni i podpisuje się pod tekstem własnym nazwiskiem na ogólnodostępnej stronie?
g) Informacje są nieścisłe – niektórzy więźniowie przeżyli nawet kilka lat w obozie. Ci co pozostali potrafili także donosić czy sprzedawać swoich bliskich za cenę własnego przeżycia. Jak choćby fryzjer francuski z tendencyjnego filmu Shoah. Odpowiedniej wiedzy zapewniają też książki wydawane przez sam obóz, jak np. podstawowa lektura w tym zakresie – „Nazistowski obóz śmierci”. Dlaczego autorka skupia się tylko na cierpieniu Żydów sugerując, że oni tam tylko ginęli?
h) Przypominam, że obóz Auschwitz powstał początkowo z myślą o Polakach, bo ci też byli wyniszczani za swoją polskość. Warto też wiedzieć, że mówienie o ilości Żydów i Polaków i innych jest nieścisłe i zahacza o nadużycie. Otóż Ci wszyscy polscy Żydzi i ogromna ilość choćby węgierskich Żydów (nie ma tu nawet wzmianki o Węgrach!), to obywatele tychże krajów. Nie fałszujmy historii by licytować się kto więcej stracił. W dodatku pachnie to nazistowską nomenklaturą – oni decydowali których mieszkańców Rzeszy nazywać Żydami mimo ich obywatelstwa niemieckiego.
Ogólnie kiepski artykuł, z bardzo wyraźną tendencją do zmieniania informacji dla potrzebnych autorce korzyści. Na szczęście to internet, gdzie byle kto może powiedzieć cokolwiek, ale tymi słowami nie piję do autorki, tylko wysnuwam ogólną refleksję.
Może następnym razem będzie lepiej.
Pozdrowienia
Szanowny Czytelniku,
Jak najuprzejmiej dziękujemy za uwagi do tekstu o Oświęcimiu. Każdy komentarz do naszych tekstów: mądry czy nie, kompetentny czy wypływający z ignorancji, życzliwy czy niechętny jest dla nas wartością samą w sobie. Liczymy na następne, te również – co obiecujemy – opublikujemy, i żadnego nie będziemy pozostawiać bez odpowiedzi. Bo będzie to dowodem naszej rzetelności dziennikarskiej oraz – poza wyrażeniem szacunku dla wysiłku korespondenta – stworzy nam dodatkową możliwość precyzowania i prezentowania naszych poglądów.
Do rzeczy, najpierw sprawy najbardziej ogólne:
Niekoniecznie zgadzamy się z przedstawionymi argumentami. Przede wszystkim wolelibyśmy argumenty ad rem, niż ad personam.
(Rozróżnienie pomiędzy tymi kategoriami łatwo można znaleźć w pracy Schopenhauera Erystyka; ta książeczka, choć napisana została prawie dwieście lat temu zachowuje swoją wartość i powinna – naszym zdaniem – być znana każdemu, kto zabiera głos publicznie).
Stwierdzenie, zawarte w punkcie a, pozwolę sobie streścić: oceny znaczenia wydarzenia z przeszłości dokonujemy na podstawie wiedzy historycznej, wydaje nam się zbyt optymistyczne. Nic z pracy historyka nie dewaluuje się tak prędko, jak znaczenie jakie przypisuje on opisywanemu przez siebie wydarzeniu. Sam opis często zachowuje swoją wartość bardzo długo, ale to opinia publiczna w konkretnym czasie i miejscu decyduje, co jest ważne, co nie. Tę ostatnią zaś kształtują środki masowego przekazu, nie zaś najbardziej nawet kompetentne wywody zawodowych badaczy przeszłości. Tych często – czego smutnym dowodem dzieła historyków Holokaustu – w ogóle nikt nie czyta.
Zdecydowanie zgadzamy się, że (punkt b) media nie są ponad osiągalnymi źródłami wiedzy. Więcej w tym temacie poniżej.
Związek pomiędzy treścią i jakością informacji – oczywiście tylko w przedmiotowej kwestii – podanych przez Wikipedię i komunikat PAP jest oczywisty (punkt c). Niemniej – idąc w ślad za zawartymi w komentarzu wyjaśnieniami – chętnie sprostuję podaną przez nas informację: to nie komunikat PAP zawiera bałamutną wiedzę z Wikipedii, lecz Wikipedia skopiowała bałamutny komunikat PAP sprzed wielu lat. Serdecznie przepraszam za wynikłe – ewidentnie z winy naszej autorki – niedopatrzenie. Nie wiem jednak, czy warto tu walczyć o palmę pierwszeństwa, choć skądinąd wzięcie na siebie winy przez agencję jest w jakiś sposób imponujące. PAP to rzeczywiście nie byle jaka instytucja, skoro potrafi się przyznać, że przez kilka lat powielała te same głupoty.
Odpowiadając na punkt d, przyznaję, że istotnie nikt w redakcji nie ma wykształcenia polonistycznego: poruszamy się w obszarze języka polskiego niejako „na własną rękę”. W tej sytuacji cieszyć może tylko fakt, że Pani – posiadająca na pewno stosowne oficjalne zaświadczenia o własnych kompetencjach językowych – znalazła czas i wolę, by uporać się z opublikowanym w „Jewsweeku” tekstem. W kwestii, nazwę to merytoryczno-słownikowej, zarówno „świętowanie” jak i „obchodzenie” rocznicy utworzenia obozu Auschwitz-Birkenau, jeśli już mamy rozróżniać te terminy, uważamy za świadectwo braku zrozumienia istotnego znaczenia tego wydarzenia. Datę tę można – nawet trzeba – tylko „przypomnieć”. Z dalszego roztrząsania jednak tej kwestii wolelibyśmy zrezygnować.
Odpowiadając na sprawy poruszone przez Panią w punkcie e: autor komunikatu PAP powinien wiedzieć i informować, że zagłada Żydów miała charakter bezwyjątkowy, że – taki był plan, i że nieomalże udało się go zrealizować – każdy Żyd, cały naród miał zostać zgładzony. Niestety o tym fakcie, o specyfice Holokaustu, o jego wyjątkowości wielu nie wie, niektórzy zaś zapominają. Dobrze, że stworzyłeś nam Drogi Czytelniku okazję, żeby Cię o tym poinformować.
Sformułowanie „papierowa encyklopedia” (punkt f) użyte zostało na określenie encyklopedii drukowanej. Nasza autorka korzystała ze specjalistycznej Encyclopedia of the Holocaust, ed. Izrael Gutman, Macmillan Publishing Company New York 1990, tom I, hasło: Auschwitz, ss. 107-118. Polecamy także wydany w Polsce zupełnie niedawno Polski Słownik Judaistyczny Dzieje Kultura Religia Ludzie, red. Z. Borzymińska i Rafał Żebrowski, Warszawa 2003 (hasło: Oświęcim II Brzezinka, ss. 28-281.
Nie wątpię, że po lekturze tych dzieł – tytuły innych chętnie podamy na życzenie – inaczej spojrzy Pan/Pani na nasz – cytuję – ogólnie kiepski artykuł, z bardzo wyraźną tendencją do zmieniania informacji dla potrzebnych autorce korzyści. Wierzę też, że – znów cytuję – może następnym razem będzie lepiej. I nieporozumienia między nami – biorące się z różnicy lektur: Osoba podpisana jako „Ktoś z boku” czyta komunikaty PAP, nasza autorka zaś prace naukowe – nie będą już dawały znać o sobie w sposób tak dyskredytujący Pani wiedzę. W dobrą wolę natomiast wierzymy.
Z poważaniem, w imieniu redakcji „Jewsweeka”
Magda Koralewska