NFTY w Beit Krakowie | NFTY in Beit Kraków


czyli: ukradła Cyganka kurę, czy też: nie ukradła Cyganka kury?

Historię o tym pobycie przedstawicieli NFTY w Beit Kraków chcę rozpocząć od – mniej więcej – środka. Wtedy od razu staje się jasne, że było to zdarzenie wyjątkowe: bo skoro był środek, to musiał być też początek, i rzecz jasna, ciąg dalszy. W materii spotkań grup polskich Żydów z grupami Żydów zagranicznych bywa – wiemy to Beit Krakowianie z doświadczenia – wszakże różnie: początek – zdarza się, ciągu dalszego często brakuje.
Ten środek – naprawdę złoty – nastąpił dopiero następnego dnia po pierwszym spotkaniu. Zadzwonił u nas (u nas: w Beit Krakowie) telefon:
Magda? Tu Irit. Bardzo chcielibyśmy wszyscy przyjść do was na Hawdalę. Chcemy naprawić wczorajszy wieczór…

Wspaniale, będziemy czekać…

W ramach naprawiania mieliśmy się – między innymi – dowiedzieć, że:

Irit, na stałe mieszkająca w Izraelu, szkoli się jako przyszły mechanech (realizator programu NFTY). Ma być przewodnikiem, wychowawcą, i opiekunem grup młodych amerykańskich Żydów reformowanych, chcących żyć według zasad ruchu postępowego. Do Polski przyjechała, by przetrzeć szlak tym, którzy zgadzając się, że bez wiedzy o własnej przeszłości (midor l’dor – מדור לדור) ani nie można docenić teraźniejszości ani zapewnić sobie przyszłości, też chcą tu przyjechać.

Więc ci nasi mechanchim przyjechali do Krakowa, by zwiedzić wszystkie ważne – dla Żydów – historyczne miejsca, po których kiedyś sami będą odprowadzać.

Kiedy przyszli na Szabat do Beit Krakowa niewiele nam powiedzieli, niewiele też zdołali usłyszeć. Wyszli w trakcie nabożeństwa. Zrozumieliśmy – miało się to okazać niesłuszne – że do zwiedzania się nie nadajemy, a co najwyżej – jako ciekawostka etnograficzna, żeby nie powiedzieć folklorystyczna – można nas obejrzeć. Zostaliśmy – podczas kiduszu – bez odpowiedzi na liczne pytania: Kto to był? Czego chciał? etc.

Początek ma swój początek, środek i koniec. Koniec początku nastąpił podczas przypadkowego spotkania na Kazimierzu – już po nabożeństwie – kilku członków BK i kilku mechanchim. Dogadaliśmy się, a dokładnie osiągnęliśmy zgodę w kwestii obopólnego braku zgody na zaistniała sytuację. Stąd telefon Irit.

Następnego dnia, na Hawdalę w małym mieszkaniu na Meiselsa, zebrało się ponad 20 osób: mniej więcej po połowie Menanchim i Beit Krakowian. Po raz pierwszy mieliśmy okazję usiąść razem i popatrzeć sobie w oczy i w twarze (podczas nabożeństwa, nawet tego nie było, bo siedzieliśmy przecież w rzędach). Zaczęliśmy rozmawiać, każdy mówił trochę o sobie, skąd jest, kim jest. Mówił z głowy albo z potrzeby serca i tylko tyle, ile chciał i w różnych językach, i słuchaliśmy…

Irit powiedziała, że choć największym wyzwaniem będzie dla niej oprowadzanie grup po miejscu, w którym wcześniej nie była i o którym – prawdę mówiąc – nic nie wie, to jednak jest zaskoczona poczuciem, że jest jakby u siebie. Była pewna, że w żadnym innym miejscu – poza Izraelem, gdzie pracuje jako licencjonowany przewodnik – nie mogłoby się to zdarzyć. I dodała jeszcze, że historia jest ogromnie ważna, ale równie ważna teraźniejszość, dlatego tak się cieszy, że udało nam się jednak spotkać naprawdę. Cyganka nie ukradła kury…

Hanan powiedział, że dzięki naszemu spotkaniu poprzedniej nocy i podczas Hawdali, dzięki członkom Beit Kraków, całe jego myślenie obróciło się o 180 stopni. Cyganka nie ukradła kury… Nie spodziewał się, że usłyszy muzykę swego ulubionego izraelskiego zespołu w krakowskiej knajpie, że zatańczy do niej wraz z Polakami, że spotka młodą społeczność żydowską.

Mandolinista (nie pamiętam imienia) opowiadał, że jego babcia pochodziła z Warszawy, ale w domu o Europie nic się nie mówiło, babcia wyparła się swojej znajomości języka polskiego, a Polskę wspominała tylko z żalem i złością. Cyganka ukradła kurę… Nigdy nie spodziewał się takiego spotkania.

Josh powiedział, że grupy NFTY często wracają z Polski pełni goryczy i niechęci do tego kraju, dlatego jest niezwykle szczęśliwy, że udało nam się bliżej poznać i liczy na bliższą współpracę. Cyganka ukradła kurę i zarazem nie ukradła kury: mimo, iż niechęć niektórych grup z Izraela i Stanów do Polski nie była dla nas nowością, sądziliśmy że kto jak kto, ale ruch reformowany dawno już się z tym uporał. Ale Josh dał sobie radę.

Tak czy owak: po wspólnej ceremonii Hawdali, wciąż jeszcze nie mogliśmy się rozstać i już czekamy na ponowne spotkanie z naszymi nowymi – bo już trochę się poznaliśmy – znajomymi z NFTY na przełomie czerwca i lipca. Zjemy razem rosół z tej nieszczęsnej kury.

Magda Koralewska

The Gypsy stole the chicken, or perhaps: the Gypsy did not steal the chicken?


A common stereotype in Poland is that Gypsies steal. Thus, when a proverbial chicken goes missing, people frequently attribute it to the fact that a Gypsy stole it. In our case, we use this saying to take a closer look at how perceptions are changed (or are not changed)

I would like to begin the story of the NFTY visit to Beit Krakow from the middle so that it becomes clear right away that it was a quite unique event. However, if something has a middle then it must also have a beginning and an end. When in comes to meetings of Polish Jews with non-Polish Jews this is not always the case. We in Beit Krakow know this all too well from our own experiences. Sometimes there is only one meeting, a beginning, but the story has no continuation.

In the case of the recent NFTY visit, the middle came a day after our first meeting. It started with a phone call:

– Magda? This is Irit. We would very much like to come to Havdala. We want to correct yesterday…

Great. We’ll be waiting…

In the course of correcting, we would find out that:

Irit, who lives in Israel, is training as a future mechanech (instructor). She will be a guide and an educator of groups of American youth groups from the Reform movement’s National Federation of Temple Youth (NFTY). She came to Poland to prepare the way for those who want to come here because they feel that without knowledge of one’s past (midor l’dor – מדור לדור) one can neither appreciate the present nor assure the future.

So our mechanchim came to Krakow to tour its most important Jewish historical sites. They will then themselves serve as tour guides to these sites for their groups in the summer.

When they came for Shabbat to Beit Kraków, they did not tell us much about themselves and did not they get a chance to learn about us. They left in the middle of the service in order to honor another commitment. Many of us were not aware of this and only saw them leaving early. From this, we felt (incorrectly as it turned out) that we were seen as being an unsuitable attraction, unless only as an ethnographic curiosity. During Kiddush we remained only with unanswered questions: Who were these people? What did they want?

The beginning had its beginning, middle and end. The end of the beginning occurred during an accidental meeting of a few BK members and a few mechanchim after the service in Kazimierz. We quickly agreed to disagree with the existing state of affairs. Hence Irit’s phone call.

The next day, in a small apartment on Meiselsa, over 20 people gathered: half of them, half of us. For the first time we finally had an opportunity to look into each other’s eyes, into each other’s faces… after all during the service we didn’t even manage this much, as we all sat in rows. We began talking. Everyone spoke a little about themselves, their place of origin, their identity. The words came from the minds or the hearts, and everyone shared only what they were comfortable sharing, in the language they felt comfortable in, and we listened…


Irit said that though her biggest challenge will be to show groups around a place, where she had never been to before and, truth be told, she doesn’t know much about. However she feels strangely at home here. She is sure that she could feel the same way in any other place except Israel. And she added that the history is critically important, but equally so is the presence of the contemporary community and so she was very happy we managed to meet after all.

Hanan said that the previous night and the Havdalah meeting, and thanks to Beit Krakow members, his perception of Poland shifted 180 degrees. The Gypsy did not steal the chicken… For example, he never expected to hear his favorite Israeli band in a Krakow pub, and dance to it with young Poles, never imagined he would meet a young Jewish community here.

The Mandolin player (I don’t remember his name) told us that his grandmother was from Warsaw, but they never spoke about Europe at home. His grandmother denied her knowledge of the Polish language. Whenever she mentioned Poland it was always with sorrow or anger. The Gypsy stole the chicken… He never expected this kind of a meeting.

Josh said that the NFTY groups often return from Poland with feelings of resentment and contempt for this country, so he is incredibly happy that we managed to get to know each other after all and he hopes we will continue to cooperate. The Gypsy stole the chicken but also did not steal the chicken… It is nothing new for us to know that some groups from Israel and the US have negative perceptions of Poland, but we were disappointed that the Reform movement has been so slow in trying to change these. However, we believe that Josh and the others will help facilitate a more open discussion and thus help the groups they guide have a more balanced opinion of Poland.

Either way, it was difficult to part after a beautiful Havdalah togehter and we are already looking forward to the next meeting with our new friends from NFTY. They will be returning to Poland with their groups in June and July. Maybe we will eat some chicken soup together.

Magda Koralewska

Podobne Wpisy | Related posts

2 Thoughts to “NFTY w Beit Krakowie | NFTY in Beit Kraków”

  1. Gina K.

    [Tłumaczenie poniżej]

    I find it amazing how much has changed in the 8 years since I embarked on my NFTY trip around Europe. When we came to Poland, we had a guard and were constantly told „we are here to be sad” and „nothing is beautiful here.” We had no time in the Old Town, just Kazimierz and the ghetto. And I very clearly remember how some people, including a couple of our leaders, expressed their contempt for Poland (which got reinforced by the whole „we are ONLY here to be sad and don’t you dare enjoy your time in this city” attitude) by being quite rude to the staff at our hotel.

    I also very clearly remember having a discussion with one of my leaders. I asked him if it was true that there was still a little community here in Krakow. He looked at me like I’d fallen out of the sky. „It doesn’t matter,” he said. „We’re here to be sad.” And proceeded to get on the bus and ignore me any time I wanted to ask a question. That attitude actually is one of the reasons why I decided to come back to Poland, because I knew that there was something more (and also because people like that make me really angry and I always get the strong urge to try and prove them wrong :P).

    I’m really, really happy that there is a genuine interest in trying to change these attitudes. It is absolutely essential not only for Polish-Jewish dialogue, but also for a more complete understanding of Poland and the Jewish experience – past and present – here.

    ***

    Nie chce się wierzyć, ile się zmieniło od ośmiu lat, to znaczy od chwili, kiedy pojechałam z NFTY na objazd Europy. Kiedy dotarliśmy do Polski, lider grupy nieustannie powtarzał nam: Jesteśmy tu po to, by się smucić oraz Nie ma tu niczego pięknego. W naszym krakowskim programie nie było zwiedzania Starego Miasta, był jedynie Kazimierz i getto. I dokładnie pamiętam, jak niektórzy, włączając w to naszych przewodników, okazywali swoją pogardę dla Polski, na przykład swoim niegrzecznym zachowaniem wobec obsługi hotelowej. Miało to wzmacniać tę kampanię bycia tu t y l k o po to, by się smucić i nawet nie próbować spędzić tu czasu mile.

    Dokładnie pamiętam rozmowę z jednym z przewodników. Zapytałam go, czy prawdą jest, że pozostała jeszcze niewielka społeczność żydowska w Krakowie. Spojrzał na mnie jakbym spadła z księżyca. To nieważne – powiedział. Dodał – Jesteśmy tu po to, by się smucić – i wsiadł do autobusu. Od tej pory przewodnik ignorował mnie, ilekroć próbowałam o coś zapytać. Prawdę mówiąc, to właśnie jego zachowanie było jednym z głównych powodów, dla których zdecydowałam się wrócić do Polski. Wiedziałam, że znajdę tu coś więcej. Poza tym, tacy ludzie strasznie mnie denerwują i czuję zawsze silną potrzebę udowodnienia im, że się mylą.

    Jestem niezwykle szczęśliwa, że pojawiła się autentyczna chęć zmiany takiej postawy. Jest to absolutnie konieczne, nie tylko dla dialogu polsko-żydowskiego, ale także dla pełniejszego zrozumienia Polski oraz tutejszego żydowskiego doświadczenia – z przeszłości i z chwili obecnej.

  2. Kamil

    Pozdrawiam i Witam!

    Przeczytałem uważnie post Giny K jest smutny,czy stosunek w Polsce do Żydów się zmienia?
    Myślę że wszystko zależy od ludzi ich mentalu-świadomości,ja np-nie mam pochodzenia Żydowskiego,ale nie do pojęcia jest dla mnie takie zjawisko jak rasizm-antysemityzm, jakaś tam cześć Polaków to zapewne antysemici i za takich ludzi należy się wstydzić i ścigać i surowo karać takie zachowania.
    Zgodzę się że dla młodych Izraelczyków Polska kojarzy się tylko z Szoah i z antysemityzmem,cóż wojna i komunizm zrobił swoje na mentalu Polaków,ale i niestety religia Katolicka również,zobaczmy że do dziś katolicy kolędują a jedną z postaci obok Tura,Diabła jest…zły-Żyd,antysemicko-antyjudaistycznych ,,wstawek”w dogmatyce Rzymskokatolickiej jest więcej i o ile Protestantyzm wyzbył się antysemityzmu i antyjudaizmu,to Katolicyzm i Prawosławie jeszcze się tego do końca w swoich teologiach nie wyzbyły,niestety kto jaką ideologią się karmi takim człowiekiem się staje.
    Ja bardzo się cieszę z tego że odradza się w Krakowie życie Żydowskie i to też w nurcie Reformowanym a jako Bnei Noach i sympatyk Judaizmu Reformowanego,życzę całej waszej społeczności Błogosławieństw B-ga Haszem dla Beitu Krakow.

    Szalom

    Kamil

Comments are closed.